Chełm Wschodni w słoneczny dzień

Pomimo braku odpowiedzi na zaczepkę w komentarzu do wpisu „1-go maja na Leskowcu” Jacek towarzyszył mi na kolejnym odcinku Małego Szlaku Beskidzkiego. Wyruszyliśmy z Krzeszowa Górnego, aby po ponad pięciu godzinach dotrzeć do Palczy. Tym samym, za nami już ponad połowa MSB.

Początki bywają różne

Jacek, po imprezie firmowej, czekał na mnie w Bielsku-Białej. Mając kilka wariantów tras dojazdowych, wybrałem drogę przez Skoczów, co okazało się nie najlepszym rozwiązaniem. Zawsze irytowało mnie ograniczenie prędkości na tak zwanej wiślance do 70 km/godz., tym razem swoim spostrzeżeniem mogłem podzielić się z policjantami, którzy za pomocą radaru spostrzegli moje lekkie przekroczenie prędkości. Przyszło mi przyjąć mandat i cieszyć się resztą dnia – w końcu dobrego złe początki, czy jakoś tak to było :).

Później jest tylko lepiej

Samochód zostawiliśmy przy zielonym szlaku prowadzącym na Żurawnicę (724 m n.p.m.), skąd doszliśmy do właściwego, czerwonego szlaku. Odległości pokonywaliśmy w bardzo dobrym czasie – po kilku chwilach znaleźliśmy się na przełęczy Carchel, miejscu uwielbianym przez Jacka. Po niecałych dwóch godzinach od rozpoczęcia, byliśmy w Zembrzycach, gdzie zrobiliśmy dłuższy postój.

Z Zembrzyc czekało nas podejście na Chełm (603 m n.p.m) przez Starowidz (534 m n.p.m.). Z jednej strony jest to bardzo ciekawy fragment trasy, obfitujący w panoramy, z drugiej – znaczna część szlaku jest nieosłonięta od słońca, co trochę dawało się nam we znaki… Kilka kroków po Chełmie droga leśna zmieniła się w szeroki dukt, prowadzący nas przez kilka następnych, długich chwil.

Po zejściu do Palczy skierowaliśmy nasze kroki na przystanek autobusowy, gdzie zgodnie z rozkładem za około dwadzieścia minut miał podjechać bus. Jakie było nasze zdziwienie, gdy zauważaliśmy przewóz po niecałych pięciu minutach. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności udało nam się skorzystać z tego transportu.

Galeria