Moja przygoda z Grabową rozpoczęła się w pierwszym roku mojego życia. To tutaj zdmuchnęłam pierwszą świeczkę na urodzinowym torcie. Wcześniej przyjeżdżał tu mój Tata, odwiedzając swoich przyjaciół. To z Jego opowiadań wiem, jaka była historia „Chaty Grabowa”.
Początki Chaty Grabowa
Na początku lat 70. góralską chałupę, położoną w górach przy czarnym szlaku turystycznym z Przełęczy Salmopolskiej (934 m n.p.m.) przez Stary Groń (798 m n.p.m.) do Brennej, sprzedali miejscowi górale PSS „Społem” w Katowicach. Sami, ze względu na wiek i stan zdrowia, przenieśli się do Cieszyna.
Pierwsze lata po sprzedaży gości w chacie przyjmował pracownik „Społem” z Cieszyna. Był to starszy pan, wyglądający na „rasowego” turystę. To On otwierał chatę, wydawał pościel, a w dniu wyjazdu gości – zamykał chatę.
Po trzech latach kierowanie chatą zostało powierzone miejscowym góralom – Państwu Cieślar i to oni przez długie lata byli gospodarzami chatki. Wielu wczasowiczów miało z nimi bardzo dobry kontakt, gdyż byli bardzo mili i gościnni. Można również było zaopatrzyć się u nich w jajka, mleko, sery. To w ich gospodarstwie poznawaliśmy „na żywo” wiejskie zwierzątka, mogliśmy zobaczyć jak doi się krowy, owce, a nawet czasami sami próbowaliśmy – z marnymi skutkami :).
Jedynym dobrodziejstwem cywilizacji w latach 70., 80. i początku lat 90., jaki był w chacie to prąd. W wodę trzeba było zaopatrywać się w źródełku płynącym niedaleko w lesie. Dostawą wody w wiadrach z wielką przyjemnością zajmował się Tata z Wujkiem. Za to dzieci (ja oczywiście też), pracowicie tworzyły tamy na źródełku ku niezadowoleniu rodziców – niestety musieliśmy je później niszczyć. Natomiast zużytą wodę, także wiaderkami, wylewało się pod płot, gdzie roślinność rosła wyjątkowo bujnie. Toaleta, oczywiście, znajdowała się na zewnątrz.
Dzieciństwo na Grabowej
To na Grabowej (907 m n.p.m.) poznałam smak pierwszych górskich wędrówek, często na plecach Taty :). Tutaj również zbierałam jagody, żeby potem móc napić się pysznego koktajlu jagodowego. Z rozrzewnieniem wspominam również posiłki spożywane na oszklonej werandzie, z której rozpościera się piękny widok na Czantorię (995 m n.p.m.). Posiłki przygotowywali nasi Rodzice z produktów, które wcześniej musieli wnieść na własnych plecach. W kuchni znajdował się piec na węgiel, który cieszył się szczególnym powodzeniem w chłodniejsze dni. Gdy jeszcze nie było lodówki, jedzenie przechowywało się w piwniczce, w której zagnieździły się salamandry.
W ogrodzie otaczającym chatę, bawiliśmy się, a najczęściej za sprawą mojego Taty, Brata i męskiej części zaprzyjaźnionej rodzinki, odbywały się tam mecze piłki nożnej, czasem skutkujące wybiciem szyby na werandzie.
Wieczorami, gdy w kuchni graliśmy w karty, zza kredensu wyglądała orzesznica (przypominająca wiewiórkę). Na początku baliśmy się jej, ale po pewnym czasie nie robiła już na nas wrażenie – jedynie trochę przeszkadzała w spaniu.
Współcześnie
Czasy przemian społeczno-politycznych nie ominęły też „naszej” chatki – pod koniec lat 90. chatę, jak to się popularnie mówi – sprywatyzowano. Zmieniła ona swój charakter. Właściciele dokonali generalnego remontu. W „naszym” ogrodzie pojawiło się mnóstwo ław, stołów oraz huśtawki. Zagrać tu w „nogę” byłoby niemożliwe, ale widok na Małą i Wielką Czantorię pozostał ten sam.
W minionym roku, przechodząc obok chaty, zobaczyłam smutny widok – wszystko zamknięte, jedynie napis „Na sprzedaż” wyglądał na zewnątrz. Jakie będą dalsze losy tego urokliwego miejsca?
Bardzo ładne zdjęcia.
To były czasy :-)
Przechodziłem dzisiaj tamtędy ….nie ma już Chaty na Grabowej :-(( zostały pocięte kawałki desek. Podjechał tam dzisiaj najnowszy terenowy VW na rejestracjach z opolskiego, zdaje się, że nowi właściciele terenu. Co by tam nie postawili nie wróci już dawny klimat tego miejsca.
niemal co roku odwiedzałam grabową chatkę od kilkunastu lat…miałam zamiar znowu jutro się tam wybrać…nie mogę uwierzyć że już nie ma jej….strasznie smutno. uwielbiałam zjeść tam grochówkę. ostatnio byłam tam 2 lata temu.
ja też parę dni temu wybrałem się, aby powspominać na werandzie dawne czasy (byłem tam około 30 lat temu)a tam co? zrównane z ziemią, budują coś tam z bali, ale jak już wyżej napisaliście „Co by tam nie postawili nie wróci już dawny klimat tego miejsca.” Wielka szkoda
Ja tam byłem wczoraj, jest zbudowany piękny drewniany dom. Oczywiście klimatu już nie odda nigdy ale z tego co mówił okoliczny człowiek ma być otwarty na nowy rok 2015.
@Marcin, co racja, to racja. Generalnie mamy wrażenie, że klimat górski znacznie się zmienia i coraz mniej turystów z workami na plecach się spotyka…
@Darek my również byliśmy na Grabowej 25.04.2015, o czym za niedługo napiszemy…
Pani Aniu proszę się nie martwić.Nowi właściciele już otworzyli schronisko.21 lutego 2015 dotarłem tam z żoną.Jeszcze nie wszystko skończone ale widać już pierwsze efekty ciężkiej pracy jaką tam włożyli.Żona właściciela smacznie gotuje.Polecam żurek i bułki drożdżowe robione na parze z przepysznym sosem truskawkowym.Moim zdaniem za jakiś czas drewno pod wpływem promieni uv ściemnieje,kominek też temu pomoże(jest naprawdę spory) przybędzie na ścianach pamiątek i klimat wróci.Zobaczycie.Ja tam na pewno jeszcze przywędruję.Pozdrawiam Sylwek.
Byliśmy tam wczoraj z mężem. Chata Grabowa po remoncie jest przepiękna. Uśmiechnięci gospodarze, pyszna kawa i gorące drożdżowe rogaliki. Dla pań wczoraj (8 marca) – rogalik gratis. Widoki spod chaty – bezcenne! Na pewno będziemy tam wracać!
to se ne vrati chatka, źródełko i ten pikny jagodowo – grzybowy las, Cieślary i Moskale, mecze , weranda, ale na szczęście można się jeszcze przespacerować na Stary Groń i popatrzeć na Wielką Czantorie. No i powiedzieć dzieciom no to były czasy.
Byłem w na Grabowej wczoraj (25.04.2015 r.) Stanął tam zupełnie nowy budynek. Solidny, stylowy, pachnący jeszcze świeżością. Jeżeli ktoś poszukuje w tym miejscu klimatu sprzed wielu lat to oczywiście go tam nie znajdzie, ale nowe czasy niosą nowe oczekiwania. Za kilkanaście lat będzie i klimat. Dzisiaj jest po prostu … ładnie :).
Byłem ostatnio na Grabowej w dniu wczorajszym, latem (chyba z dwa razy) i zeszłej zimy. I powiem, ze są dwie Grabowe. Zimą – uśmiechnięci właściciele, nawet ok obsługa za to latem to typowy komercyjny moloch z pierogami z jagód (kiedy jagód w brud na polanach nieopodal) za 20 zł i z pokazującym, w jakim kierunku idą nasze góry napisem „zakaz spożywania własnego pożywienia”. Moim zdaniem Grabowa powinna zniknąć z map turystycznych, bo obecnie stanowi po prostu prywatną knajpę, podobnie jak schronisko PTTK pod Pilskiem już nie ma nic wspólnego ze specyfiką gór. Ot kolejna pseudo góralska drewniana chata z piwem… Czytaj więcej »
Przyznam, że nie znamy „nowej” Grabowej. Byliśmy raz na samym początku i trudno cokolwiek ocenić, poza cenami, które nas negatywnie zaskoczyły.
Jednak w kwestii Hali Miziowej nie zgadzam się. Mnie osobiście schronisko się podoba i w moim mniemaniu spełnia swoje zadanie. „Tymczasowe” nijak schroniskiem nie było :).