Pasma Beskidu Śląskiego i Żywieckiego pod względem odległości są nam najbliższe, dlatego też te góry są dość dobrze przez nas poznane. Przeszliśmy większość ich szlaków, ale z całą pewnością nie wszystkie. Dlatego pomysł Jacka, aby iść na Jałowiec (1111 m n.p.m.) wydawał się co najmniej ciekawy.
Nie planowaliśmy długiej wycieczki. Powody ku takiemu podejściu były co najmniej dwa – zapowiadane upały na weekend, a jak wiadomo, w takiej pogodzie nie chodzi się najlepiej, oraz swego rodzaju mój powrót w góry, po krótkiej absencji.
Do góry w pełnym słońcu
Naszym punktem wypadowym stała się wioska Mroźnice, nieopodal Przełęczy Klekociny, gdzie zostawiliśmy samochód. Co prawda asfalt jest położony aż do samej przełęczy, gdzie można wygodnie podjechać (wersja dla bardzo leniwych :)), jednak tę wiedzę mamy dopiero dziś. Tak więc kilka, czy też kilkanaście minut wędrowaliśmy gorącym asfaltem, marząc o wejściu w las…
Wreszcie (uwierzcie, minęło kilka minut od początku wędrówki, a słońce już dało nam w kość) ujrzeliśmy kolory szlaku zielonego, oznaczające, że jesteśmy na przełęczy i wchodzimy w las. Z tym, że ów las był bardzo rzadki, a do tego, zaraz się skończył. Na większości wycieczek zapanowałaby radość, gdyż widoki były niczego sobie – jak na dłoni widać było znaczną część Beskidu Żywieckiego wymieniając tylko niektóre szczyty: Babia Góra (1725 m n.p.m.), Pilsko (1557 m n.p.m.), Romanka (1366 m n.p.m.), czy też Rysianka (1322 m n.p.m.), jednak tym razem tylko chwilę cieszyliśmy oczy tymi cudownymi panoramami. Zarówno my, jak i towarzyszący nam pies, szukaliśmy cienia.
Ponownie w las weszliśmy kilka chwil przed odbiciem na szlak żółty, którego o mały włos nie minęliśmy ;). Pozostało nam zejście na Przełęcz Trzebuńską i w pełnym słońcu wejście na Jałowiec.
Gdzie ten cień?
Z Jałowca rozpościerają się fantastyczne panoramy. Wielka była nasza radość, gdyż wyglądało na to, że na szczycie jesteśmy sami, więc możemy co nieco pofocić. Radość ta trwała jednak bardzo krótko, gdyż nagle z każdej strony zaczęli przychodzić turyści, przez co z robieniem zdjęć musieliśmy się trochę natrudzić, aby złapać upatrzony kadr bez osób trzecich. Tak w życiu bywa :). Niemniej, cieszyliśmy nasze oczy niecałą godzinę.
W końcu przyszedł na nas czas. Zeszliśmy (sporą część w słońcu) za niebieskimi znakami do Zawoi Wełczy, gdzie w sklepie uzupełniliśmy zapasy wody, która po drodze stała się towarem deficytowym :) i zaczęliśmy ostatni, czyli… najtrudniejszy odcinek naszej krótkiej wycieczki. Na czym ta trudność polegała? Oczywiście na towarzyszącym słońcu, a czekał nas spory odcinek asfaltem, a następnie droga szutrowa, na której trudno było o cień.
Zmęczeni (głównie słońcem), zahaczając jeszcze o prywatne schronisko Zygmuntówka, wróciliśmy do samochodu. Gdyby słońce nie grzało tak bardzo, pewnie dl nas wszystkich owa wycieczka byłaby tylko dłuższym spacerem…
Galeria
Informacje praktyczne
Punkt na mapie
Trasa
Odcinek | Szlak | Czas | GOT |
Przełęcz Klekociny – Czerniawa Sucha | zielony | 0 godz. 45 min | 3 / 2 |
Czerniawa Sucha – Jałowiec | zielony żółty |
0 godz. 40 min | 3 / 2 |
Odpoczynek na szczycie | 0 godz. 40 min | ||
Jałowiec – Zawoja-Wełcza | niebieski | 1 godz. 00 min | 6 / 11 |
Zawoja-Wełcza – Przełęcz Klekociny | niebieski bez szlaku |
1 godz. 40 min | 6 / 5 |
Rzeczywisty czas przejścia: Czas ruchu: Czas postoju: |
5 godz. 05 min 3 godz. 30 min 1 godz. 35 min |
18 / 20 |
Mapa trasy
Profil trasy
Dojazd
Do Mroźnic dostaliśmy się przez Żywiec, jadąc drogą krajową 945 na Korbielów, odbijając za Jeleśnią na Koszarawę. Oczywiście, nie jest to optymalna droga z Katowic, jednak odbierałem Jacka z Bielska. Powrót nastąpił bardziej klasycznie, a więc jechaliśmy przez Suchą Beskidzką i Wadowice.
Przewodniki
- Figiel S., Janicka-Krywda U., Krzywda P., Wiśniewski W.: "Beskid Żywiecki. Przewodnik". Oficyna Wydawnicza "Rewasz", Pruszków 2009
- Figiel S., Niedźwiedź A., Stańczyk W., Warzecha A.: "Beskid Żywiecki i Makowski. Praktyczny przewodnik". Pascal, 2000
Mapy
- "Beskid Żywiecki". Wydanie V. Skala 1:50 000, Wydawnictwo Kartograficzne Compass, Kraków 2009
- "Babia Góra. Beskid Makowski", skala 1:55 000. Wydanie I, Sygnatura, 2004-2005