W tym roku uparłem się, aby odbyć wycieczkę, której celem miały być szafrany spiskie. Nigdy wcześniej nie mieliśmy przyjemności podziwiać fioletowego dywanu utkanego z krokusów, znaliśmy ten widok tylko ze zdjęć. Czas było to zmienić.
Za cel wycieczki obraliśmy Polanę Chochołowską. Bacznie obserwując raporty krokusowe umieszczane na Tatromaniaku i profilu Aktualnych warunków w górach, zdecydowaliśmy, że optymalny termin wyjazdu przypadnie w niedzielę ostatniego weekendu kwietnia.
Krokusy stanowią magnes dla turystów, są gwarancją tłumów. Dodając do tego weekend, wiedzieliśmy, że na szlaku będzie tłoczno. A że my akurat za owymi tłumami nie przepadamy, postanowiliśmy wyjechać skoro świt – ponieważ w sobotę byliśmy na Grabowej, nie mogliśmy zrobić wypadu typowo weekendowego. W ten oto sposób, kilka chwil po 3:15 budzik dał znać o sobie.
Dzięki wczesnej porze wyjazdu na parkingu byliśmy przed 7:00, przed główną falą turystów. Mimo to narzekaliśmy, że tak wiele osób jest już przed nami – nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego, co nastąpić miało za kilka godzin.
Oszczędzę opisu drogi, gdyż dla mnie jest to jedna z nudniejszych tras, prowadząca do jednego z ciekawszych regionów. Spokojnym marszem udaliśmy się w stronę schroniska, wypatrując krokusów. Te, a i owszem, od czasu do czasu pokazywały nam się, a punkt kulminacyjny, czyli Polana Chochołowska, nas zachwycił. Spokojnie mogę napisać, że tego się nie spodziewaliśmy, żaden aparat nie jest w stanie oddać tego widoku. Było pięknie, było fioletowo. W takie miejsce trzeba przyjechać….
Po krótkiej przerwie w schronisku rozpoczęliśmy drogę powrotną. Niby tym samym szlakiem, jednak zdecydowanie dłuższą, gdyż rozpoczęła się dla nas jedyna w swoim rodzaju sesja fotograficzna. Po co najmniej godzinie, weszliśmy ponownie na szlak i rozpoczęliśmy pojedynek z rzeszą ludzi, zmierzających w stronę Polany. Ludzie szli, i szli, nie było żadnej przerwy. Myślę, że w godzinach szczytu każdy krokus miał swojego fotografa :). Nam pozostawało cieszyć się, że zdecydowaliśmy się na szaleńczą porę wyjazdu, mając wiele krokusów tylko dla siebie.
Żurek na szlaku
Nie byłbym sobą, gdybym w schronisku nie kupił żurku :). Ale to nie była jedyna potrawa zakupiona przez nas. Szczerze powiedziawszy, trochę zaszaleliśmy, kupując: żurek, placki ziemniaczane po chochołowsku, szarlotkę, deser chochołowski. Chyba wszystko. Było smacznie, ale bez rewelacji.
Galeria
Informacje praktyczne
Punkt na mapie
Trasa
Odcinek | Szlak | Czas | GOT |
Siwa Polana – Polana Huciska | zielony | 0 godz. 45 min | 5 / 4 |
Odpoczynek na Polanie | 0 godz. 15 min | ||
Polana Huciska – Polana Trzydniówka | zielony | 0 godz. 30 min | 3 / 2 |
Polana Trzydniówka – Schr. PTTK na Polanie Chochołowskiej | zielony | 0 godz. 35 min | 2 / 1 |
Odpoczynek w Schronisku | 0 godz. 45 min | ||
Schr. PTTK na Polanie Chochołowskiej – Polana Trzydniówka | zielony | 0 godz. 45 min | 1 / 2 |
Polana Trzydniówka – Polana Huciska | zielony | 0 godz. 45 min | 2 / 3 |
Polana Huciska – Siwa Polana | zielony | 0 godz. 50 min | 4 / 5 |
Całkowity czas wycieczki: Czas ruchu: Czas postoju: |
6 godz. 15 min 3 godz. 50 min 2 godz. 25 min |
17 / 17 |
Mapa trasy
Profil trasy
Dojazd
Ze względu na bardzo wczesną porę wyjazdu, zdecydowaliśmy się na jazdę autostradą A4, następnie drogą numer 7, 47 i 958 do Zakopane. Czas dojazdu zajął nam około dwóch godzin.
O mamo, jakie cudne te zdjęcia! Nie mogę się napatrzeć :). Nie miałam okazji zobaczyć Polany Chochołowskiej i jestem zauroczona tymi widokami. Być może kiedyś będę miała możliwość przejść się tą samą trasą, kto wie :).
Zdecydowanie polecam, na nas krokusy zrobiły ogromne wrażenie. Podobno pięknie też jest na Kalatówkach, więc w tym roku będziemy „polować” tam :).
Byłam tam jako dziecko z 20 lat temu… Chyba czas wrócić, świetne wskazówki, wspomnienia i te krokusy! wow!
Zachęcamy do powrotu. Z chęcią zobaczylibyśmy zdjęcia :)