Zanim zacznę czytać książkę lubię zapoznać się z tym, co jest napisane na okładce, czy też w przedmowie, aby mieć wstępne rozeznanie. Słowa „jeśli w świecie wydawniczym panuje jakakolwiek sprawiedliwość, to będzie bestseller. Dotknięcie pustki? Zapomnijcie!”, napotkane na wstępie omawianej książki, postawiły bardzo wysoko poprzeczkę.
Do „Dotknięcia pustki”, pierwszej górskiej lektury, którą przeczytałem, mam ogromny sentyment. Od tego czasu minęło już kilkanaście (oby! :)) lat i tak jak jestem przekonany, że obecnie odbiór byłby inny, tak uważam, że również wysoko bym ją ocenił. To spowodowało, że książkę Gordona Stainfortha czytałem z dużą ciekawością.
Dodatkowo, autor postanowił opisać wydarzenia sprzed czterdziestu lat, co wydaje się zadaniem nie tyle niemożliwym, co bardzo trudnym do zrobienia. Mnie samemu opisanie wycieczki, która miała miejsce klika miesięcy wstecz sprawia problem :) i zawsze w takim przypadku relacja jest mniej wierna, pomimo najlepszych starań. Niemniej bliźniacy, Gordon i John, zmierzyli się z takim wyzwaniem i przeglądnęli własne dzienniki, zdjęcia, celem zebrania jak największej ilości informacji dotyczących wydarzeń, które spotkały ich w 1969 roku. Efektem tej karkołomnej próby jest właśnie publikacja „Fiva. Przekroczyć granicę strachu”, napisana ostatecznie przez Gordona.
To miała być przygoda życia
Gdy przycupnięty gdzieś nade mną John przygotowuje się do zjazdu, ja jestem dojmująco samotny w tym czarno-białym świecie skał, śniegu i kapiących sopli lodu. To świat zupełnie pozbawiony życia, wypełniony przygnębiającą ciszą, która oblepia mnie jak mróz. Jest jednak znacznie gorzej, bo nagle zdaję sobie sprawę, że ta zamrożona Grota Króla Gór nie jest pogrążona w absolutnej ciszy…
Książka opowiada historię wejścia na Store Trolltind, najpotężniejszą górę regionu Romsdal w Norwegii, drogą zwaną „Fiva”. Dla braci miała to być prawdziwa, wielka, wspinaczkowa przygoda, trwająca maksymalnie dobę. Jeszcze przed samym startem powiedziano im nawet, że to niezbyt trudna droga.
Pierwsza część książki opisuje potyczkę ze ścianą, przewodnikiem, czy też własnymi myślami braci. Niestety błędne decyzje, wybory skutkują opóźnieniami, które jednak nie przeszkadzają posuwać się na przód. Nie ukrywam, że owa część dłużyła mi się, bo w sumie niewiele się działo.
Aż następuje moment odmieniający narrację. Upadek Gordona powoduje, że od tego momentu przygoda życia zmienia się w walkę o przeżycie. Najkrótsza droga w dół wiedzie przez szczyt, tak więc bracia muszą skończyć drogę. Jak już wejdą na wierzchołek, pech nie zacznie ich opuszczać i w drodze powrotnej również będą popełniać błędy. Tak jak pierwsza część książki trochę mnie nużyła, tak drugą czytałem jednym tchem.
Wracając do wprowadzenia, pomimo tego, że słowa „Dotknięcie pustki? Zapomnijcie!” wydają mi się przesadzone, to „Fiva” jest jedną z lepszych książek górskich w 2017 roku, jaką przeczytałem.
Tytuł | Fiva. Przekroczyć granicę strachu | |
---|---|---|
Autor | Gordon Stainforth | |
Wydawnictwo | Wydawnictwo Poznańskie | |
Język | polski | |
ISBN | 978-83-7976-668-0 | |
Data wydania | 2017 | |
Liczba stron | 274 | |
Okładka | twarda |
Fivaruta, Polacy zrobili ją zimą jako pierwsi, chyba się nie mylę… :-)
Nie mylisz się :). Ale musiałem poszukać tej informacji i wyszło mi, że mowa o Tadeuszu Piotrowskim