Pewnego dnia Ania podesłała mi intrygującego linka. Nie pamiętam dokładnie, gdzie znalazła informacje o tych warsztatach, ale nie miało to większego znaczenia. Bieszczady, kurs fotografii krajobrazowej i nocnej, możliwość „poznania” bieszczadzkiego nieba nocą – decyzja mogła być tylko jedna. Jedziemy!
I była to najlepsza decyzja.
Po przeglądnięciu zdjęć ze strony warsztatów jechaliśmy w Bieszczady ze sporymi oczekiwaniami. Mieliśmy jednak w pamięci rozczarowanie, które przyniosły „Sudeckie fotowarsztaty na Końcu Świata”.
Na miejscu byliśmy kilka chwil przed oficjalną godziną rozpoczęcia warsztatów, dzięki czemu mieliśmy czas zapoznać się z otoczeniem i przede wszystkim z organizatorami. Poznaliśmy gospodarza Dolistowia – Edytę Wyban, organizatorów – Agnieszkę i Włodka Bilińskich odpowiedzialnych za część fotografii przyrodniczej oraz Pavola Ďuriša prowadzącego część fotografii nocnej i astronomii.
Słów kilka o warsztatach
Wracając do warsztatów… Czas spędzany w domu przeznaczony był, poza znakomitymi posiłkami :), na zapoznawanie się z teorią fotografii, zarówno dziennej jak i nocnej, oraz z praktyką. Wykorzystaliśmy naprawdę każdą okazję, aby sprawdzić słowa Agnieszki i Włodka.
Po dawce teorii, pierwszego dnia, a raczej nocą, udaliśmy się na Przełęcz Wyżnią. Tam Pavol pokazywał rozgwieżdżone bieszczadzkie niebo, opowiadając co widzimy – a było na co patrzeć. Wykorzystując „zdobytą” wcześniej wiedzę, każdy z uczestników starał się zamknąć ów widok w kadrze.
Niestety, na Przełęczy nie zabawiliśmy zbyt długo przez chmury i mgłę, które miały okazać się sporym atutem za kilka godzin. Zmęczeni wróciliśmy do pokojów, aby zaznać snu… do drugiej w nocy, gdyż na tę godzinę zaplanowana była wycieczka na Połoninę Wetlińską.
Początkowo szliśmy w chmurach, jednak wraz ze zdobywaniem wysokości wznieśliśmy się ponad ich poziom. Znakomita widoczność, bajeczne niebo, morze chmur – to wszystko sprzyjało w kontynuowaniu poznawania nocnego nieba, obserwowaniu drogi mlecznej, czy też światła zodiakalnego. Nie pozostawało nic innego, jak przeczekać w tym miejscu do wschodu słońca, pomimo dojmującego zimna. Zdecydowanie było warto!
Po powrocie do Dolistowia i śniadaniu udaliśmy się na zasłużony wypoczynek, który trwał aż do obiadu. A po obiedzie czekała nas wycieczka do Chaty Socjologa znajdującej się w jednym z najdzikszych pasm Bieszczadów – Otrycie. „Wycieczka” stanowiła oczywiście praktyczną część fotografii, a napotkane salamandry urozmaiciły znacznie nasze zdjęcia. Szkoda jedynie, że pogoda nie sprzyjała, przez co chyba każdy z nas choć trochę tęsknił za ciepłem kominka.
Po powrocie Agnieszka i Włodek pokazali swoje diaporamy i liczne zdjęcia, a Pavol zapoznał nas z tematyką zanieczyszczenia światłem, a więc czymś, o czym wcześniej nie miałem pojęcia, czy też na co nie zwracałem za bardzo uwagi. Mnie się podobało.
Niedzielny świt spędziliśmy z aparatami nad Sanem, a po powrocie zbieraliśmy się powoli do wyjazdu. Każdy mógł zamienić jeszcze ostatnie słowa z organizatorami, posłuchać ich uwag, czy też sfotografować otoczenie i w myślach żegnać się z tym uroczym miejscem.
Podsumowując
Od samego początku wiedzieliśmy, że dobrze zrobiliśmy decydując się na przyjazd. Organizatorzy poświęcali każdemu z uczestników dużą ilość czasu, więc nikt nie mógł czuć się pominiętym, a gospodyni udostępniła miejsce, które jest przyjazne każdemu.
Galeria
Informacje praktyczne
Punkt na mapie
Dojazd
Do Dolistowia dojechaliśmy od strony Cisnej, a więc w Brzegach Górnych (pomiędzy Połoniną Wetlińską a Połoniną Caryńską) skręciliśmy w lewo, kierując się na Nasiczne, Dwernik. Po kilkunastu minutach jazdy, na pierwszym skrzyżowaniu (za mostem) skręciliśmy ponownie w lewo, aby po kilku chwilach być na miejscu (które jest bardzo dobrze oznaczone).
Przewodniki
- Praca zbiorowa. "Bieszczady. Przewodnik". Rewasz, 2006
- Kłos S.: "Bieszczady. Ostatni taki zakątek". Sport i Turystyka - MUZA SA, 2012
- Motak M.: "Bieszczady". Pascal, 2003
Mapy
- "Bieszczady. Mapa dla wytrawnego turysty", skala 1:60 000. Wydanie II, Ruthenus, 2005/2006
- "Bieszczady", skala 1:50 000. Wydanie III, Sygnatura, 2008